Znajomi często pytają, czy zarzucają: - skoro uważasz się za niewierzącego to nie obchodź świąt...
A ja się cieszę z przesilenia zimowego, że znów będzie przybywać dnia, że jest kilka wolnych dni, że przyroda w letniej szacie ma swe uroki... I nie zabraniam innym wierzyć w ich baki. Ten czas właśnie skłania do jakkolwiek to nazwać, świętowania. Za dzieciaka cieszyła mnie choinka, własnoręcznie ubierana. Potem był czas, że dla spokoju zakładałem parę bombek na swego okazałego papirusa. (Tak się chyba nazywała ta roślina) A teraz zawsze jestem przegłosowany i zanim zacznie się 'świętowanie', muszę brać udział w domu w "strojeniach świątecznych".
http://www.youtube.com/watch?v=GJSUT8Inl14
